Przez wszystkie moje lata nauki szkoła nie nauczyła mnie nic, czego sam nie mógłbym się nauczyć.

W całym tym programie znajdują się też lektury, które czytają nieliczni, nawet streszczeń tych książek nie chce się czytać. Spis lektur powinien opierać się na zainteresowaniach uczniów i na tym, co najczęściej czyta młodzież, a nie ma w nim książek młodzieżowych. Ja czytam książki, ale nie te, które są lekturami. Co mi po tym, że "Pan Tadeusz" to epopeja narodowa, jak nie wiem o co w nim chodzi. Nie dość, że pisany wierszem to jeszcze pełno słów, których znaczenia w dzisiejszych czasach nie znamy. Po za tym po przeczytaniu drugiej księgi i tak nie pamięta się co było w pierwszej. Czy to ma sens? Lektury powinny być interesujące i nie za długie, bo nikt ich nie przeczyta. Dzisiaj przeczytanie dłuższego tekstu jest problemem, bo to wymaga większego wysiłku. Po za tym i tak więcej osób zna "Pana Tadeusza" ze sklepu niż z treści powieści.

Opuszczając język polski przejdźmy do języków obcych. Co z tego, że potrafię w różnych językach układać różne czasy, skoro nie znam słówek? Słówka to podstawa, więcej języków nauczyłem się samodzielnie niż w szkole, w sumie w szkole nie nauczyłem się żadnego, bo tylko się zniechęciłem. Ale potrafiłbym dogadać się w 4 językach: angielskim, niemieckim, hiszpańskim, czeskim, a teraz jestem podczas nauki rosyjskiego. Także słówka to podstawa nauki języków i dogadania się z drugą osobą, bo nawet jeśli nie znasz gramatyki to znając słówka spokojnie możesz rozmawiać prosty przykład, gdy ktoś do Ciebie powie "Gdzie być Mielno?" to wiesz, że chciał powiedzieć "Gdzie jest Mielno" i go rozumiesz.
O matematyce nie warto wspominać, bo to rzecz oczywista, że po za podstawowymi działaniami się nie przyda w życiu, więc grunt, żeby na dwa i jazda dalej. Z przedmiotami ścisłymi jest podobnie, chyba, że ktoś chce zostać jakimś bio inżynierem, czy fizykiem to wtedy musi się przyłożyć, ale jak nie to zasada taka sama jak w matematyce grunt, żeby na dwa i jazda dalej. Geografia tylko podstawowa, czyli kraje, i kontynenty ew. rzeki, oceany, góry, morza i jeziora oczywiście tylko te największe. Stolice i flagi nie są istotne, wystarczy wejść na Google. W-F, czyli jak dla mnie kolejny niepotrzebnie zmarnowany czas, nie lubię ćwiczyć na lekcjach, ale i tak jeżdżę na rowerze, chodzę po górach i czasem pływam, także wbrew temu co mówią, nie jestem kaleką i kondycji nie mam najgorszej. Sportu nie lubię więc nie będę tych 30 minut na wf-ie przeznaczał na bieganie za piłką, bo cholernie mnie to nudzi. Muzyka, plastyka - godziny przeznaczone na to, żeby nie mieć za mało lekcji. Religia - co ona w ogóle robi w szkole? Historia, czyli po co mam zapamiętywać milion różnych dat. WOS - po co mi wiedzieć co to jest demokracja, jak nie można jej doświadczyć i gadanie, że w Polsce była komuna. Kiedy? bo chyba ktoś był pijany jak to ogłaszał. WOK? Kulturę wynosi się z domu więc, po co mi to w szkole.

"Nigdy nie pozwól szkole stanąć na drodze Twojej edukacji"