niedziela, 12 maja 2024

Ostatnia rozmowa

Byłem z Tobą, ale bez Ciebie.

Przy Tobie jednak czułem się jak w niebie.

Lecz niestety bez Ciebie było piekło,

A jak się rozstaliśmy to już zupełnie wszystko jebło.

Teraz ludzie do mnie piszą, co się ze mną dzieje.

Ja sam tego nie wiem chyba po prostu mam nadzieję

Na lepsze jutro, albo, że czas się cofnie.

Może z tego snu się obudzę jak prąd mnie kopnie.


Ludzie do mnie piszą, a ja już nie mam siły.

Co mam, kurwa, zrobić, żeby nasze wspólne chwile mi się już nie śniły.

By nie wracały do mnie te wszystkie wspomnienia

O tym, że byłeś przy mnie, a teraz już Cię nie ma.


Zjebaliśmy oboje i wiesz to doskonale,

Ja zdycham z samotności, Ty bawisz się wspaniale.

Zostawiłeś mnie tak nagle i to bez rozmowy.

Nie prędko zacznę pisać rozdział nowy.

Depresja i samotność teraz mi doskwiera,

Nie mam prawie już sił, by żyć teraz.

Boję się iść dalej, bo za bardzo się zadręczam.

Po następnej takiej akcji zaniosą mnie na cmentarz.


Teraz wstaję i mam ochotę wrzucić Cię do rzeki,

Lecz wiem dobrze, że nie wrzuca się tam śmieci.

Może lepiej jak w lesie zakopię Cię

Wtedy do czegoś przydasz się.

Będziesz karmą dla zwierząt i nawozem do roślin

Jak nie stać Cię na rozmowę to, kurwa, dorośnij.

Świat skorzysta na tym, ludzie zapomną o Tobie.

Kiedy będziesz leżał w pięknym zielonym grobie.


Gdybym Cię teraz spotkał obiłbym Ci ryj,

Bo wiem doskonale, że nie zrobiłbyś z tym nic.

Skopał jaja, walnął w mordę, byś opuścił moje sny,

Ale moja złość się kruszy jak na rzece kry.

Chyba, że może właśnie tego chcesz,

Ale Twój widok powoduje już tylko śmiech.

Więc zbierz się na odwagę, by odbyć tę rozmowę,

Albo idź w pizdu gdzieś w daleką drogę.

piątek, 3 maja 2024

Cięcie

A ja tnę, tnę, tnę.

Ja, żywot Waszej śmierci.

Tnę, tnę, tnę.

Wszystko wciąż się kręci.

Tnę, tnę, tnę. 

Tnę, żyły i tętnice,

Mięśnie i organy, a nawet okrężnice.


A ja tnę, tnę, tnę.

Ja, żywot Waszej śmierci.

Tnę, tnę, tnę.

Wszystko się wciąż kręci.

Tnę, tnę tnę.

Tnę żyły i tętnice,

Mięśnie i organy. 

Zdrowia, szczęścia życzę.

Lalki

Poszedłem na spacer, był mglisty poranek,

Doszedłem do miasta pełnego lalek.

Każda z nich swojego opiekuna miała,

I każde polecenie jego wypełniała.

To miasto było sztuczne i przekolorowane,

Nigdzie śmieci nie było i brudnych firanek.

Lalki i ich opiekuni cali uśmiechnięci,

Jakby ktoś urok nań rzucił i było zaklęci.

Dziwnie na mnie zerkali, gdy byłem tam sam.

Ktoś nagle z nich rzucił w mą stronę "To cham.

Minę ma nadętą i ryj naburmuszony.

Trzeba go przegonić, to intruz, pierdolony".

Zacząłem uciekać, bo biegli wprost na mnie.

Z nożami, kosami i czym popadnie.

Zabłądziłem po drodze i odkryłem miasto,

Tu każdy niby inny, ale twarze skrywają pod maską.

Co pod nimi w sumie to nie wiadomo.

Lecz można się domyślić, że nie było im  wesoło.

Chodziłem godzinami, błądziłem po świecie.

Wielu ludzi poznałem, o których nie wiecie.

Jeden gość mnie zaczepił i mówi "Tylko nie mów nikomu,

Że w tym świecie indywidualizm to potępienie, a nie kwestia wyboru".


Wdzięczność

Bądź wdzięczny naturze, roślinom i skałom.

Wdzięczność ludzi jest zbędna, bo nie wiele Ci dają.

Robią co uważają za słuszne, 

Często niestety to wszystko jest sztuczne.

To co robią jest naciągane

Jak struny ma harfie i zawiścią dyktowane.

Tworzą Ci sztuczne kwiaty i skały

I malują świat Twój cały.

Byś poczuł się lepiej, gdy leżysz na glebie.

Byś wytrzymał dłużej na suchym chlebie.

Lecz używają farby z ołowiem,

Która ma zaszkodzić Tobie.

Myśląc, że to dobry stary,

Polewają Ci browary.

Klepią Cię po ramieniu.

Żebyś był im wdzięczny, choć sam nie wiesz czemu.

Lecz gdy lepiej się już poczujesz.

Gdy zanadto się nimi zatrujesz.

To Cię samemu te kurwy zostawią zostawią,

Bo już się Tobą dziwki nie bawią.


Wiersz biały

Wiersz biały, wiersz biały,

Wiersz biały, wiersz biały.

Wszystko by się udało,

gdyby nie browary,

Bo po nich to wszystko mi się rymuje.

Pies z kotem, liść z dębem

I to, że jesteś chujem.