piątek, 31 lipca 2015

Ale starzec z tego młodzieńca

  Starość i młodość to rzeczy względne zresztą jak wszystko.

  Może i mam tylko 18 lat nie całe, ale wolałbym przeżyć jeszcze raz ten sam czas inaczej. Gdybym zaczął pielęgnować swoje pasje wcześniej... Ale nie ma co gdybać, jest to co jest i to co sami sobie zrobiliśmy. 
  Mam te swoje jeszcze 17 lat i zastanawiam się, czemu w oczach ludzi człowiek w moim wieku uważany jest za młodego, a auto, które ma zaledwie 12 lat jest już stare. Porównanie może z d... ale jest. 
"Starzeje się co już stare, nie młodnieje to co młode"
   Szukać różnic między starością a młodością jest łatwo, ale inaczej jest, gdy chcemy je porównać.
   Starość to następstwo młodości spowodowane nie tylko wiekiem, ale również przeżyciami. Czasem bywa tak, że 25-latek przeżył więcej niż ktoś, kto ma 50 lat. Życie ogólnie jest krótkie i trzeba z niego korzystać tak samo dobrze w każdym etapie życia, bo wehikułu czasu jeszcze nikt nie wymyślił.

środa, 22 lipca 2015

Temat dla każdego

  W sumie dlaczego by nie napisać o czymś, co dotyczy prawie nas wszystkich...

  Dla mnie demokracja jest złym ustrojem państwa. Dlaczego Republika Ludowa Chin, czyli według ich konstytucji kraj socjalistyczny jest bardziej rozwinięty niż nasza demokratyczna Polska. 
"Za komuny było lepiej" 
  Może i było, ale w Polsce nie było komunizmu. Komunizm miał powstać w ZSRR i powstałby gdyby dalej państwem rządził Lenin. Niestety do władzy doszedł Józef Stalin i bardziej ustrój ten przypominał połączenie totalitaryzmu i niedoszłego komunizmu. W Polsce panował wtedy taki sam ustrój jak teraz w Chinach. Dlaczego więc one się tak rozrosły, a my dalej gdzieś w dole tej strefy? Wszystko wina tego, że grupa ludzi chciała obalić rząd, żeby tylko dopchać się do władzy, a wystarczyłoby tylko zmienić gospodarkę. Ustrój był dobry, ale gdyby zamienić ówczesną gospodarkę centralnie sterowaną na gospodarkę wolnorynkową, byłby lepszy. Każdy narzeka jak to było źle, puste sklepy, kartki, kolejki, ale pełno pieniędzy. Teraz narzeka się, że pełne sklepy, a brak kasy. Więc czemu nikt nie wpadnie na pomysł by znów obalić rząd i wprowadzić stary ustrój z nową gospodarką? To wcale nie jest niemożliwe po prostu Polacy nie potrafią się pogodzić i połączyć, a przecież podobno kraj katolicki.  Znaczy, potrafią się połączyć, ale tylko w czasie wojny, bo w czasie pokoju każdy pała do siebie zawiścią i nienawiścią. Gdyby wszyscy Ci, którzy mają tego dość ruszyli na Warszawę to rząd upadłby szybko. Ale jak to powiedział Józef Piłsudski:
"Naród piękny, tylko ludzie kurwy"
   Może gdyby zniknęło przekonanie polak-katolik byłoby lepiej. Większe wpływy w państwie od ludzi i rządu ma kościół. Dlaczego zabrania się aborcji? Przecież, jeżeli rodzina jest biedna i otrzymuje wiadomość, że dziecko nie będzie w pełni sprawne to chyba oczywiste, że to będzie lepsze wyjście, chyba, że kościół lub rząd dadzą pieniądze na pomoc w utrzymaniu tego dziecka. Po drugie jeśli dziewczyna padnie ofiarą gwałtu to chyba też jest oczywiste, żeby miała prawo do aborcji, ale najbardziej oczywistą sprawą jest, jeśli dziecko ma urodzić się martwe. Dlaczego matka ma nosić przez 9 miesięcy martwy płód. Aborcji dokonuje się do pewnego wieku płodu, kiedy jeszcze nie jest rozwinięty. Jeśli mówić o zarodku człowiek, to może o żołędziu mówmy, że to dąb. Człowiek to w pełni rozwinięty zarodek, więc to raczej nie jest zabójstwo. In-vitro też nie jest złem, jeśli istnieją pary, które z jakiś przyczyn nie mogą mieć dziecka to sorry bardzo, ale modlitwa w niczym nie pomoże i wtedy trzeba udać się po pomoc do nauki.
  Może właśnie z tego samego powodu jest tyle zawiści i nietolerancji. Może warto byłoby stworzyć nowe przekonanie wśród polaków. Może wtedy ludzie by się zmienili. Może warto spróbować wprowadzić zmiany, a nawet jeśli się nie uda nie należy się poddawać, a walczyć do upadłego.      Polska ginie, chociaż my żyjemy...

poniedziałek, 20 lipca 2015

Koniec.

  Przepraszam, ale to koniec. Poddaję się. Nie płacz. Nie czekaj. Nie wrócę... już nigdy.

  To nie pożegnanie, a miłe wspomnienie z przeszłości. Czy dalekiej? Dla mnie nie. Trzy lata to nie tak wiele biorąc pod uwagę ile lat ma świat.

  Wspomnienie to ma w sobie wiele tajemnic. Kiedyś postanowiłem się poddać, ale nie mogłem odejść, bo to byłoby zbyt proste i przyniosłoby wiele uciechy wielu osobom. W sumie to odszedłem, ale nie do końca ja. Odszedł ktoś kim byłem, choć nie chciałem nim być. Można by tak powiedzieć, że stałem się nowym człowiekiem. Chociaż w zasadzie tak nie było. Dalej jestem tym, kim byłem, ale teraz już bez duszącej maski. Czy to dobrze, że zdjąłem maskę? Chyba tak, bo mogę być w pełni sobą i cieszyć się z tego, że inni mnie nienawidzą. Dlaczego? Bo wolę, by nienawidzili mnie za to kim jestem, niż kochali za to kim nigdy nie będę. Słowa, choć stare to wciąż prawdziwe, ale mimo to rzadko dopuszczane przez ludzi. 
  Zdjąć maskę może wydaje się łatwe, ale w rzeczywistości takie nie jest. Najpierw trzeba zrozumieć, że ta maska to przeszkoda, tak przeszkoda w prawdziwych relacjach międzyludzkich. Zakładamy maskę, by być lubianym, docenianym, bardziej interesującym, ale nie zdajemy sobie sprawy jaką krzywdę zadajemy tym sobie samym. 
  Ale nie zmieniłem się tylko i wyłącznie zdejmując maskę, bo nie byłaby to zmiana, a odzyskanie wolności. Stałem się kimś innym, poznałem nowych ludzi i zrozumiałem, że ja sam też mogę być lubiany za moją prawdziwą postać. Postanowiłem dzielić się moimi prawdziwymi poglądami, za co byłem lubiany, ale też nienawidzony, czego rzadko doświadczałem w masce. Zacząłem doceniać szczerość do tego stopnia, że stała się dla mnie najważniejszą wartością. Przedtem słuchałem tylko muzyki z radia, rzadko coś innego. Książek nie czytałem, bo nie chciałem się wyróżniać z tłumu wolałem iść z prądem, bo łatwiej. 
          "Nie próbuj nigdy iść pod wiatr 
          Wiatr zawsze głupcom wieje w oczy
            Z szeregu nie wyłamuj się 
 Bo wyżej dupy nie podskoczysz"
Myślałem, że tak będzie w porządku, myliłem się jak wielu z nas. Mądrym jest ten, który idzie pod prąd, zrywa kajdany, obala mury. 
  Teraz robię to na co mam ochotę, czytam książki, słucham swojej muzyki, choć tak na prawdę to każdej, jestem wolny. Nie przejmuję się innymi, słucham tylko, tych wartościowych, tych, którzy nie są głupi. Resztę olewam, przynajmniej się staram, chociaż dzięki nim rozumiem co zyskałem, porównując ich do siebie. Przyjmuję też nowe wartości, poglądy, jestem bardziej tolerancyjny, otwarty, ale to też zasługa osób, które poznałem. Dzięki niektórym poznałem siebie, zrozumiałem pewne rzeczy. 
  Czasem zastanawiam się, co by było gdybym się nie zmienił. Ale to nie ważne, jestem teraz tu, oni też są i się nie poddamy, chyba, że przyjdzie czas na kolejne zmiany na jeszcze lepsze.
  Czy warto się zmienić? Należy, jeśli jest taka okazja, a jeśli to nam nie będzie pasować, to chociaż zdobędziemy nowe doświadczenia. I choć nie możemy cofnąć tych zmian, to nikt nie zabronił ich zmienić ponownie. I może będą nam mówić, że jest dobrze tak jak jest, to my powinniśmy wybrać osobiście swoją drogę, którą będziemy dumnie kroczyć.

niedziela, 19 lipca 2015

Jestem satanistą

Zacznijmy od podstaw, satanizm to wyznawanie kultu szatanowi, chyba, że jest to satanizm ateistyczny, wtedy dotyczy to czczeniu np. władzy lub sił natury.
  Dobra, skoro już Was zainteresowałem (albo nie) to Was zmartwię (albo nie). Nie jestem satanistą. Chodzi o to, że ostatnio czytałem historię kilku nastolatków z Halemby, a rzecz działa się w okolicach 1999 r. Nie będę opowiadał wszystkiego, a to co najważniejsze. Grupa nastolatków stworzyła tak jakby sektę i znaleźli sobie opuszczony bunkier, w którym dokonywali tradycyjnych obrzędów. Pewnego razu wpadli na pomysł, by się zabić. Najpierw jeden z nich według planu miał zabić swojego kolegę, a drugi ich koleżankę, na koniec zaś obaj mieli popełnić samobójstwo. Wszystko poszło dobrze, tyle, że jeden z nich stchórzył i uciekł, drugi przeżył i ostatkiem sił dotarł do domu. Wszystko skończyło się tak, że obaj trafili do więzienia. Nie będę się zagłebiał w szczegóły, bo nie są dla nas istotne. 
  Zastanawiałem się nad tym faktem pod zupełnie innym kątem. Jeśli bóg nie istnieje to nie ma też jego wroga szatana, a skoro tak, to teizm, jak i satanizm są błędne. Czyli wszystko dzieje się w naszych głowach, wymyślamy sobie osobę, w którą wierzymy. Ułatwia to nam fakt, że ktoś inny też wierzy w tą samą osobę i opisuję się ją w księgach. Mamy więc pełno informacji o niej i możemy ją poznać. W ten sposób ktoś nam robi pranie mózgu. Poznawając tę osobę w naszym mózgu zapisują się informacje o tym, kim jest i jakie jest jej przesłanie. Po pewnym czasie uznajemy ją za naszego "boga" i chcemy wypełniać jego wolę. Jako, że ta osoba nie istnieje, a my tej informacji nie dopuszczamy do siebie. Robimy się w ten sposób fanatykami religijnymi. Wypełniając przesłanie tego "boga" nie wiemy, że tak naprawdę jesteśmy sterowani przez osobę, która go wymyśliła i robimy dokładnie to, co ona chce, nawet jeśli już dawno nie żyje. W ten sposób "tracimy" nasz mózg. Zatem można by rzec, że nie istnieje religia, a choroba psychiczna. Skoro tak to trzeba znaleźć na nią lekarstwo. Nie chcę nikogo w ten sposób obrazić, ale przekazać, że religia nie zawsze daje wolność, a często ją zabiera, czasem zabiera też nas samych i stajemy się innymi osobami. 
  Religie tworzy się po to by ten bóg, którego dotyczy był dla nas oparciem, ale niektórzy go nie potrzebują. Religie, które istnieją do najlepszych nie należą, każą zabijać, nawet jeśli chodzi o tych "dobrych władców". Trzeba się poważnie zastanowić co chce się wyznawać, lub stworzyć własną religię. Ale najlepszym wyjściem będzie wiara w siebie.

czwartek, 16 lipca 2015

Krótko o współczesnym świecie

Powiem Ci tyle,
Że nie ma tu dobrych ludzi, 
A tylko Ci co tak mówią,
Lecz mnie ta mowa nudzi.
Powiem Ci tyle,
Że nie ma tu szczerości, 
A Ci co są już szczerzy,
To tak do bólu kości.
Powiem Ci tyle,
Że zazdrość tu panuje,
Jak masz coś od nich więcej,
To każdy Cię opluje.
Powiem Ci tyle, 
Że miłości tu nie zaznasz,
Bo ludzie nie wiedzą co to miłość,
Bo nienawiść tu wyrasta.
A jeśli znajdziesz miłość, 
To tylko w mych ramionach,
Lecz jeśli jutro zginę, 
To ona ze mną skona.
Ludzie mi mówią, że jestem jakiś inny, 
Drudzy mówią dziwny.
Lecz nie ja końca świata jestem tutaj winny. 

środa, 15 lipca 2015

Czas zadumy.

Ten czas,

gdy zwykle siedzę przy oknie, spoglądam na niebo i widzę tylko księżyc i kilka gwiazd i myślę jak daleko są osoby, których potrzebuję. Czasem marzę o tym, aby ktoś podszedł, podał rękę i pomógł mi wstać, przytulił, gdy płaczę lub tylko dał chusteczkę, abym mógł otrzeć łzy z oczu. Ale dziś siedząc przy tym samym oknie i patrząc na inne już niebo, inne, bo okryte chmurami, które płaczą zupełnie jak ja, gdy za długo rozmyślam i wracam w przeszłość nie myślę co mógłbym mieć lub co mogę mieć, a co mam i co chcę mieć. Czasem wydaje się nam, że nie mamy nic i czekamy na wielkie sukcesy, ale co to da jeśli nie zaczniemy doceniać tych drobiazgów, których są dziesiątki w ciągu całego dnia. Dzień... to złe określenie - to tylko część całej doby, część 24 godzin, 1 440 minut, 86 400 sekund. Doba to przecież mnóstwo czasu.    Chodząc do szkoły z 24 godzin musiałem odliczać średnio 7 godzin pobytu w szkole i 2 godziny na dojazd w obie strony, to dawało mi 15 godzin, z czego znów musiałem odliczyć 10 h snu i 2 h nauki, zostawały 3 godziny w ciągu, których miałem czas tylko dla siebie, nie zawsze się to udawało dlatego te 3 godziny lokowałem w nocy, a część z 10 godzin snu odrabiałem w dzień. Nie zawsze mogło być to 10 godzin i czasem zmniejszało się do dwóch. Gdy tak było w dzień byłem bardziej padnięty i dłużej spałem, znów mniej spałem w nocy i tak w kółko czasem całymi tygodniami. Bywało też tak, że nie spałem w ogóle, ale wtedy nie wyczuwałem zmęczenia. Teraz są wakacje i choć dopiero się zaczęły ja już tracę rachubę czasu i nie wiem ile godzin na co przeznaczam. Bywa tak, że całymi dniami przebywam w domu, bez kontaktu ze światem zewnętrznym. To pomaga przywrócić wewnętrzny spokój i znów wracam do normy, aż do czasu, gdy z niej nie wypadnę. 

wtorek, 14 lipca 2015

Żyć, albo nie być oto jest pytanie

Każdy dzień zaczynam uśmiechem 

I tak też go kończę, czasem się przymuszam, ale i tak to robię.


Dlaczego? Bo ludzie gdy widzą mnie z uśmiechem na twarzy zadają pytanie "z jakiego powodu?", a gdy ja odpowiadam "Bo żyję" zapadają w milczeniu lub w wielkim śmiechu. Czemu? przecież życie to podstawowy sukces, nawet jeśli coś nam nie wyjdzie, nie możemy się załamywać, a dumnie kroczyć na przód, a jeśli tych błędów nie da się naprawić to po prostu nie możemy ich powtarzać, aby znów się nie załamać i nie wpaść w błędne koło. 


     "Jeśli nie możesz latać, to biegnij. Jeśli nie możesz biec, to idź. Jeśli nie możesz iść, to się czołgaj, ale bez względu na wszystko nie przestawaj posuwać się na przód."

 Warto też zadać sobie pytanie: "Czym jest szczęście". Dużo z nas tego nie wie, bo czy istnieje jakaś definicja tego słowa? Każda osoba inaczej pojmuje szczęście, co jest jakby na to nie patrzeć utrudnieniem do zdefiniowania tego słowa, ale spróbujmy. Można powiedzieć, że szczęście to stan emocjonalny człowieka, który trwa od ułamka sekundy do większego okresu czasu, jest to stan, w którym człowiek zapomina o przykrych rzeczach, a wspomina wspaniałe chwile ze swojego życia lub jedną chwilę, przez którą aktualnie w tym stanie się znajduje. Nie było tak źle, ale większy problem pojawia się gdy ktoś zadaje pytanie: "Co powoduje ten stan w naszym organizmie?". Nie ma jasnych zasad dotyczących tego, bo coś, co u jednego daje szczęście u drugiego nie koniecznie. 
  Niestety prawda jest taka, że Ci, którzy nie potrafią cieszyć się z tego co mają, śmieją się z tych, którzy to potrafią. Osoby takie powinny w najprostszy sposób zacząć być szczęśliwymi, a pierwszym krokiem powinno być każdego dnia od razu po przebudzeniu uśmiechnąć się i po pewnym czasie to samo wejdzie w nawyk, tak jak budzenie się rano do szkoły lub pracy, albo picie rano kawy, bądź herbaty. Powinniśmy też nauczyć się dostrzegać najmniejsze swoje sukcesy np. "O, udało mi się nie spóźnić na spotkanie, chociaż często to robię", lub "udało mi się nie zapomnieć długopisu do szkoły/pracy".
Nie czekajmy na wielkie sukcesy, zacznijmy być szczęśliwi już dziś. 
  Uśmiechajmy się pomimo brzydkiej pogody za oknem, gdy nie wychodzimy z domu w taką pogodę, to szukajmy rzeczy do zrobienia bez wychodzenia na zewnątrz. Uśmiechajmy się idąc ulicą. Uśmiechajmy się zawsze, gdy spotka nas coś dobrego i dzielmy się swoim szczęściem z innymi. Ale nie bądźmy zawistni, bo o takich w Polsce nie trudno i jeżeli możemy, a ktoś przeżywa porażkę to nie cieszmy się, że to nie spotkało nas, ale starajmy się mu pomóc.