piątek, 3 maja 2024

Lalki

Poszedłem na spacer, był mglisty poranek,

Doszedłem do miasta pełnego lalek.

Każda z nich swojego opiekuna miała,

I każde polecenie jego wypełniała.

To miasto było sztuczne i przekolorowane,

Nigdzie śmieci nie było i brudnych firanek.

Lalki i ich opiekuni cali uśmiechnięci,

Jakby ktoś urok nań rzucił i było zaklęci.

Dziwnie na mnie zerkali, gdy byłem tam sam.

Ktoś nagle z nich rzucił w mą stronę "To cham.

Minę ma nadętą i ryj naburmuszony.

Trzeba go przegonić, to intruz, pierdolony".

Zacząłem uciekać, bo biegli wprost na mnie.

Z nożami, kosami i czym popadnie.

Zabłądziłem po drodze i odkryłem miasto,

Tu każdy niby inny, ale twarze skrywają pod maską.

Co pod nimi w sumie to nie wiadomo.

Lecz można się domyślić, że nie było im  wesoło.

Chodziłem godzinami, błądziłem po świecie.

Wielu ludzi poznałem, o których nie wiecie.

Jeden gość mnie zaczepił i mówi "Tylko nie mów nikomu,

Że w tym świecie indywidualizm to potępienie, a nie kwestia wyboru".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz